Idea Imperium Galaktycznego nie jest dla nas nowa; z biegiem czasu był to powracający temat w różnych projektach. Uosobienie tej koncepcji po raz pierwszy zaobserwowano w „Gwiezdnych Wojnach” prawie 50 lat temu. Jednak w 2023 roku Zack Snyder przedstawił swoje podejście do tyrańskiego imperium galaktycznego w grze Rebel Moon: A Child of Fire. Choć jego wizja była godna pochwały, wykonanie nie powiodło się. Teraz, w 2024 roku, Snyder zamierza zrehabilitować się za sequel, Rebel Moon: The Scargiver. Czy udało mu się przywrócić dziedzictwo Zacka Snydera? Odkryjmy to w tej recenzji Rebel Moon Part 2.
W Rebel Moon Part One spotykamy Korę, uciekinierkę z Imperium szukającą schronienia na rolniczej planecie Veldt. Kiedy bezpieczeństwo planety jest zagrożone przez flotę dowodzoną przez admirała Atticusa Noble'a, Kora wyrusza na misję werbowania wojowników w celu zemsty na imperium. Udaje jej się zabić Noble'a, zanim dotrze do Veldta, ale pod koniec filmu dowiadujemy się, że Noble w rzeczywistości wciąż żyje.
Dobro
Rebel Moon Part 2 rozpoczyna się od wskrzeszenia Admirała Noble'a przez zespół medyczny The King's Gaze. Jego pierwsze słowa po przebudzeniu brzmią: „Obierz kurs na Veldt. Scargiver jest na Veldt. W całym dwugodzinnym filmie wybitną kreacją jest Ed Skrein w roli admirała Noble. Jego obecność, nikczemne maniery, toksyczna, manipulacyjna aura w oczach i sposób prowadzenia dialogów przyćmiewają wszystkie inne elementy filmu.
Kolejną postacią, która mogła być zachwytem, był Anthony Hopkins w roli Jimmy’ego, czującego robota. Podczas swojego krótkiego występu w filmie pozostawia po sobie ślad. Można sobie tylko wyobrazić to epickie przeżycie z dłuższym czasem ekranowym, ale z jakiegoś powodu Snyder zdecydował się ograniczyć go do mniej niż 10 minut.
Gdy wiadomość o zbliżającej się inwazji dociera do Veldt, rolnicy decydują się wykorzystać swoje uprawy jako tarczę, wiedząc, że celem Admirała Noble'a jest odebranie im zbiorów. Ten strategiczny ruch daje Korie, jej wojownikom i rolnikom przewagę.
Zdjęcia w scenie żniw są oszałamiające, uzupełnione dobrze umieszczoną ścieżką muzyczną. Choć nadmierne wykorzystanie scen w zwolnionym tempie podczas żniw może nieco zepsuć wrażenia, obraz pozostaje piękny. Wygląda na to, że Snyder wziął pod uwagę opinie z przeszłości i poprawił atrakcyjność wizualną i muzyczną. Fabuła sprawia jednak wrażenie zaniedbanej, podobnie jak w pierwszej części.
Przeczytaj także:
Złe
Gdy zaczyna się wojna, to, co miało być główną atrakcją filmu, okazuje się przeciętne. Chociaż rozumiem bohaterów stojących w obliczu przytłaczających szans, zabicie Nemezisa, dzierżącego katanę twardziela, w ciągu pierwszych 10 minut wojny wydaje się komiczne. Została przedstawiona jakonajzacieklejsza szermierzkaw galaktyce, a jednak pokonanie jej przez trzech żołnierzy wydaje się nieprawdopodobne. Dodatkowo, rozwijająca się chemia między nią a małym dzieckiem pozostaje nierozwiązana. Jeśli Snyder zamierzał ją zabić tak szybko, po co budować nadzieję na jej odkupienie? To nie ma żadnego sensu.
Co więcej, generał Tytus, odznaczony i doświadczony żołnierz, jest przedstawiany jako dosłownie odwracający się plecami do ognia wroga i cudem pozostający bez szwanku. To tak, jakby szturmowcy znaleźli konkurencję. Sekwencje bitew są dość przewidywalne, ale najbardziej rozczarowało mnie tojak przewidywalna była śmierć admirała Noble'a.
Gdy Noble dusił Korę, trzymając w tle miecz świetlny z sobowtórem, miałem przeczucie, że Gunnar chwyci go i dźgnie Noble'a w plecy, i dokładnie to samo wydarzyło się w części drugiej Rebel Moon. Co więcej, film nie uzasadnia swojego tytułu: „BliznarzDlaczego Kora nazywana jest Scargiver, pozostaje tajemnicą, którą Zack Snyder pozostawił nam do rozwiązania.
Jeśli myślisz, że chaos w Rebel Moon Part 2 kończy się na tym, mylisz się tak samo, jak Snyder co do przyjęcia Scargiver. Wiemy teraz, że Atticus Noble nie był głównym antagonistą, a jedynie pionkiem geniusza imieniem Generał Balisarious. Co zaskakujące, po epizodzie trwającym niecałe dwie minuty w pierwszym filmie, w drugiej części jest on całkowicie nieobecny. No prawie. Pojawia się przelotnie w retrospekcji.
Dlaczego podjęli taką decyzję, zastanawia mnie. To znaczy, jeśli wiemy, kto jest głównym złoczyńcą, po co trzymać go w ukryciu? Wyobraź sobie, że oglądasz Gwiezdne Wojny bez Dartha Vadera – to nie byłoby to samo, prawda?
I Brzydki
Porozmawiajmy teraz o głównym problemie, jaki mam z Rebel Moon Part 2, księżniczką Issą. W porządku, wszystko, czego byliśmy świadkami do tej pory, kręciło się wyłącznie wokół śmierci króla, królowej i, co najważniejsze, księżniczki obdarzonej uzdrawianiem. Cała historia Kory, przewodni temat „Zabity Król”, wszystko zależy od śmierci tej księżniczki.
Zgadnijcie, co generał Titus mówi pod koniec Rebel Moon 2? „Księżniczka wciąż żyje”. To znaczy, poważnie? Po co więc to wszystko było? Dlaczego ten biedny rolnik musiał dostać strzał w głowę, skoro ta cholerna księżniczka wciąż żyła? To sprawia, że historia staje się tak nieistotna, ponieważ główny motyw Kory, zemsta, zostaje całkowicie unieważniony. Co więcej, jako widzowie, wszyscy oczekiwaliśmy odpowiedzi na tajemnice części pierwszej, ale nie, większość z nich pozostaje bez odpowiedzi. Zack Snyder twierdził, że sierpniowa wersja reżyserska odpowie na wszystkie nasze pytania; mam nadzieję, tak myślę.
A teraz przejdźmy do ostatniego aspektu drugiej części Rebel Moon, czyli postaci. Kora jest w zasadzie tym, czym byłby Luke Skywalker, gdyby odebrać mu emocje i obecność i nadać mu trwale zmarszczoną twarz. Postać Kory pozostaje tak samo martwa, jak w pierwszym filmie. Jedynym momentem, kiedy wykazuje zmianę w wyrazie twarzy, jest śmierć Gunnara, ale poza tym jej wyraz twarzy pozostaje skupiony na marzeniu brwi.
Z drugiej strony generał Tytus został przedstawiony w znacznie lepszym świetle i głębi, za co należą się brawa. Jednak jeśli chodzi o Nemesisa, postać, która w pojedynkę stawiła czoła gigantycznemu pająkowi, została całkowicie osłabiona w Rebel Moon 2. Zack Snyder pomyślał: „Czy może zabić potwora dziesięć razy większego od niej? Tak. Czy uda jej się stawić czoła trzem żołnierzom? Nie.
A zatem, panie Snyder, odzyskuję moje stanowisko dotyczące ciasteczek. To samo dotyczy Jimmy'ego; dzięki większej głębi i dłuższemu czasowi ekranowemu jego postać może przyciągnąć widzów w tym filmie i jego planowanych sześciu sequelach. Wygląda jednak na to, że Zack Snyder nie przepada za banknotami dolarowymi.
I na koniec, czy Rebel Moon Part 2 nawiązał do tego, co było nie tak z Częścią 1? Tak, tak, ale nie było to coś, co naprawdę wymagało naprawy. Głównym problemem części 1 była chaotyczna historia. Chociaż efekty wizualne i inne aspekty wymagały uwagi, moglibyśmy je przeoczyć, gdyby historia była z nami związana i oferowała coś świeżego.
Rebel Moon: The Scargiver ma cechy charakterystyczne filmu Zacka Snydera – zdjęcia, ścieżkę dźwiękową i efekty spowolnienia – ale brakuje mu najważniejszego elementu: duszy, która rezonuje z widzami, zanurzając ich w filmie. Dlatego moim zdaniem „The Scargiver” jest rzeczywiście skazą na dziedzictwie Zacka Snydera.
Plusy i minusy
50% Przeciętny
Rebel Moon Part 2, choć wizualnie oszałamiający, nie przemawia do publiczności. Nie spełnia przedpremierowych obietnic Zacka Snydera i wciąż brakuje mu spójnej fabuły. Dziury w fabule są ogromne, przez co narracja się rozpada. Postacie, które miały wywierać wpływ, są pomniejszone, rozwijające się relacje pozostają niezbadane, a filmowi brakuje emocjonalnej głębi.
Dobro
- Fachowo wykonane kino
- Znacząco ulepszone efekty wizualne w porównaniu do pierwszego filmu
- Niezwykła ścieżka muzyczna
Złe
- Płytka fabuła, pozbawiona głębi
- Ogólnie brakuje mu oryginalności.
- Rozwój postaci jest minimalny lub żaden.
- Oceny użytkowników(0głosów)
0